Wczoraj myślałam ze mój kolejny dzień nie będzie sie różnił od poprzednich(będzie NUDNO)!!! rano na szczęscie odebrałam sms-a(od Beni) z propozycją wyjścia z ciemnej jaskini na swiatło dzienne... powędrowałysmy do biura podróży(muszę w końcu gdzieś sie wybrać)... potem do Benii... ale nistety nie mogliśmy kontynuować naszej podróży po STG...zaczeło lać:(:(:(:( uratował mnie tata. zadzwonił i zapytał czy nie chce jechać do Gdańska... nie liczyłam na zadne zakupy chociaż mogłoby sie tak wydawać... cieszylam sie że przejadę sie czerwonym, służbowym samochodem który mógł sie w każdej chwili rozlecieć:):):) kiedy tatko załatwił wszystkie sprawy odwiedzilismy kilka hypermarketów... w drodze powrotnej urządziliśmy sobie "małą wyżerke"... po powrocie do mojej małej mieściny wyruszyłam na krytykę dziury na schody w naszym nowym domku... muszę powiedzieć że zdały u mnie egzamin... mama jakos nie potrafi sobie tego wszystkiego wyobrazić dlatego polega na mnie (jest mi bardzo miło). jutro Benia jedzie do Wawy... i chyba nie zobaczymy sie przez nastepne dwa tygodnie:( ale juz na środe mam zaplanowana sesje zdjeciową z Cela wiec nie bęe sie nudzic:):):)... aaaaaa muszę oficjalnie podziekować Majkowi, Markowi, Markusowi - temu od siatki za czynne wspieranie mojego bloga swoimi komentami...dzieki:)
Zapomniałabym dodać... Benia jest strasznie zakochana... niestety nie może realizować w pełni swojego uczucia ale szczerze jej życze aby sie kiedys dopełniło... (lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu)